Zwykły dzień pracy, 14-22 w robocie, bez większych incydentów.
Dzwoni Karol: "Idziemy do Galerii?"
"Nie mam kasy" odpowiadam
"a czy ja się pytam czy masz kasę?"
"To możemy iść"...
Po pracy pełna radości poszłam do Galerii na karaoke, wyciągnęłam ze sobą Agnieszkę i mieliśmy się dobrze bawić. Akurat tego dnia wprowadzili nową ustawę o paleniu w miejscach publicznych i pubach, wchodziła w życie po północy. Więc w Galerii zrobiono palarnię za męskim kiblem.
W klubie było mało osób.
Wypiliśmy po 2 piwa i poszliśmy zapalić.
Stoimy i gadamy. Wibracja w telefonie, patrzę na wyświetlaczu numer którego nie znam. Odbieram. "Cześć Kasia, tu Adam. Chciałaś wiedziec jak by się coś stało Marcinowi"
"Co jest?"
"Miał wypadek, na razie wiem tylko tyle że obie nogi ma połamane"
"Jak coś więcej się dowiesz daj mi znać, ok?"
"OK. Cześć."
Karol spojrzał na mnie... Kto to był? Co się stało?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Karol poleciał po Agę. A ja nic nie mogłam powiedzieć. W końcu po dłuższym czasie wydukałam 'Marcin miał wypadek". zaczęli pytać co się stało a ja nie wiedziałam. Zadzwoniłam do Marcina... Cisza, telefon mu padł... Po jakimś czasie udało się dodzwonić.
Nazajutrz pojechałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz